ATOLL STREAMER
Polecamy darmową aplikację na smartfony z systemem Android lub iOS, która daje możliwość obsługi streamerów Atolla. Atrakcyjny i intuicyjny interfejs zapewnia łatwość i wygodę użytkowania.
Powstanie marki ATOLL było wynikiem wspólnych poszukiwań braci Stéphane’a i Emmanuela DUBREUIL. Zdaniem braci, rynek produktów audiofiskich był zbyt drogi i przez to niedostępny dla wielu zainteresowanych osób. W 1997 roku podjęli się uzupełnienia luki rynkowej i stworzenia produktów o audiofilskiej jakości, ale w cenie - bliskiej budżetowej. Powstała marka ATOLL.
Ich pierwsze produkty, zintegrowane wzmacniacze z linii: IN50 – IN80- PR100 – AM50 – AM80, okazały się sukcesem. Do dzisiaj są dostępne – oczywiście po kolejnych modyfikacjach.
Dzisiaj ATOLL to uznana już marka hi-end. Właściciele – sami audiofile, nie rezygnują z najwyższej jakości dźwięku. Firma dba o odpowiednie testy i wciąż poszukuje nowych technologicznie rozwiązań. Ich produkty składane są ręcznie we Francji, z zachowaniem restrykcyjnych wymogów jakościowych. Cały proces projektowania ma miejsce we Francji, większość podzespołów pochodzi także z Francji, lub co najmniej z UE. Po kilku zaledwie latach działalności, w 2001 roku firma wybudowała swoją nową siedzibę – wyrafinowany budynek stał się ikoną Normandii.
Filozofia firmy to tworzenie niezwykłych urządzeń. To połączenie wysublimowanego brzmienia i twardych realiów rynkowych dało efekt w postaci najlepszej z możliwych relacji jakość / cena.
Dla mnie to hit, perełka dla audiofila i melomana. Solidny sprzęt nastawiony na dawanie przyjemności ze słuchania. Żeby uzyskać wyraźną poprawę brzmienia, trzeba by szukać wśród najlepszych wzmacniaczy z okolic 10000 zł.
Recenzja Atoll AM100SE + PR200SE, Hi-Fi i Muzyka 4/2012
Urządzenia francuskiej firmy Atoll są składane ręcznie w macierzystym kraju, a dokładnie w normandzkiej miejscowoœci Brecey. Atoll jest dość młodą firmą, powstała w roku 1997 i dopiero w roku 2001 przeniosła się do obecnego miejsca "stacjonowania". Ale same urządzenia nie są nowinkami, odtwarzacz CD100 i wzmacniacz IN100 przygotowano w latach 1998-2000. Atoll chwali się tym, że niemal wszystkie podzespoły, za wyjątkiem wykonywanej w Wielkiej Brytanii obudowy, powstają we Francji.
Audio, nr 11/2005
IN200 to najmocniejszy wzmacniacz zintegrowany francuskiej marki Atoll. Skromne gabaryty skrywają jednak elektronikę potrafiącą oddać moc 200 watów przy 4 omach.
HiFiChoice, nr 09/2010
W roku 2001 firma Atoll wybudowała w Normandii fabrykę, która dzięki nowoczesnej architekturze stała się jedną z wizytówek regionu. Chociaż w Paryżu Normandczycy traktowani są niemal jak obcokrajowcy (film "Jeszcze dalej niż północ"), to wszystkie urządzenia Atolla noszą dumny napis "Made in France". IN400, podobnie jak sama fabryka, ma ciekawy projekt plastyczny i jest najmocniejszym wzmacniaczem w historii Atolla.
Audio, nr 02/2011
Firmę założyli w 1997 roku bracia Stephane i Emmanuel Dubreuil w mieście Brecey w Normandii. Oferta Atolla jest obszerna i ciągle rośnie. Dziś, prócz wzmacniaczy zintegrowanych i dzielonych, znajdują się w niej źródła cyfrowe (w tym serwer plików), stopnie gramofonowe i urządzenia AV. Produkcja odbywa się we Francji, a większość podzespołów jest francuskiego lub przynajmniej europejskiego pochodzenia.
W Polsce Atoll od kilku lat podbija łamy czasopism. Zwykle ilekroć recenzent dostaje do ręki niepozorną czarną skrzynkę z fantazyjnym i trochę koś- lawym napisem „Atoll”, spotkanie koń- czy się lawiną komplementów. Czy to efekt zdziwienia, że w zachodnim świecie wciąż można produkować niedrogą i dobrą elektronikę? Miałem wcześniej okazję przetestować zintegrowany wzmacniacz tej )rmy (była to integra) i stwierdzam, że faktycznie coś w tym jest. To nie są pierwsze z brzegu graty. Atolla określiłem wówczas mianem NAD-a 3020 na miarę XXI wieku. Skoro więc pojawiła się możliwość zapoznania się z bardziej zaawansowaną konstrukcją, skwapliwie z niej skorzystałem. Dzięki temu macie teraz Pań- stwo okazję podziwiać prawdziwy dzielony wzmacniacz za skromne pieniądze. Oto Atoll AM100SE i PR200SE.
Jako że cena zestawu jest stosunkowo niska, jak na kosztowny XXI wiek, potraktowałem tę ampli)kację jako wzmacniacz zintegrowany z zakresu cenowego, który budzi duże zainteresowanie nabywców. Może wpaść w oko tym, którzy, zapoznawszy się ze sprzętem niskobudżetowym, szukają wreszcie czegoś „dla dorosłych”.
Przedwzmacniacz to układ aktywny, pracujący w klasie A. W czasie pracy nieco się nagrzewa. Wyposażono go w cztery wejścia liniowe, pętlę rejestratora, przelotkę by-pass (do instalacji wielokanałowych) oraz w zdwojone wyjście do wzmacniaczy mocy. Gniazdo zasilania to IEC. Dostępny jest opcjonalny moduł przedwzmacniacza korekcyjnego.
Z przodu obudowy znajduje się duża gałka wzmocnienia oraz pierścień ułożony z przycisków wyboru źródeł i guzik stand-by. Do tego przyzwoity plastikowy pilot systemowy, który wcale nie wygląda źle. Wszystkie manipulatory działają pewnie, sprawiając wrażenie lepsze, niż u większości rywali z tego zakresu cenowego. Nic dziwnego – konkurencja w tej cenie pochodzi zwykle z wielkich chińskich fabryk, w których do jakości wykończenia tańszych produktów nie przywiązuje się takiej wagi.
Końcówka mocy to solidna jednostka ze zdublowanym zasilaniem. Oddaje 100 W mocy ciągłej na kanał przy obciążeniu 8 omów, co nie jest wartością w stylu amerykańskich pieców martenowskich, ale do 90 % zastosowań wystarczy aż nadto. Pamiętam nie tak znowu odległe lata, kiedy 100 W uważano za wynik typowy dla elektrowni atomowej, więc nie uważam, że Atoll musi się czegoś wstydzić. Zwłaszcza za 3000 zł.
Dwa duże transformatory mają moc 660 VA, wiec zapas energii jest wystarczający. Obudowa jest utrzymana w tej samej stylistyce co przedwzmacniacz. Z tyłu umieszczono podwójne terminale głośnikowe i wejścia pre. Przód, poza logo, zdobi tylko zielona dioda.
Spokojny kolor LED-ów oraz nieco archaiczne wzornictwo urządzeń (przy bardzo porządnej jakości wykonania) przywodzą na myśli audio)lskie produkty, które królowały na półkach w latach 90. Onix, Exposure, DPA, Micromega oraz wiele innych. To dobre skojarzenie dla )rmy, która pragnie konkurować z zamorskim importem solidnym wykonaniem, dobrą jakością brzmienia i konkurencyjną ceną. To są wartości, którymi kierowałem się kilkanaście lat temu, nabywając pierwszy dobry wzmacniacz i nie sądzę, aby uległy dezaktualizacji. Pozostaje jeszcze sprawdzić, jak Atoll realizuje postulat dobrego brzmienia.
Alek Rachwald
Większość odsłuchów prowadziłem na materiale cyfrowym, sporadycznie tylko sięgając po czarne płyty. Zacząłem od sympatycznej i stosunkowo łatwej do odtworzenia płyty „Waltz for Debby” Billa Evansa. W tym nagraniu szczególnie istotna jest równowaga między instrumentami. Perkusja nie przysłoniła innych instrumentów, a kontrabas nie usiłował nakryć fortepianu. Równowaga była w związku z tym satysfakcjonująca. Również barwy nie zawiodły i na przykład miotełki miały odpowiedni mosiężny odcień, zaś fortepian oddano bardzo naturalnie.
Idąc tropem fortepianu, wziąłem za rogi Glenna Goulda z 1981 roku. Ta spokojna, wyważona interpretacja na niektórych urządzeniach może zabrzmieć nudno: artysta stuka, stuka i pozornie nic się nie dzieje. Jednak nie tym razem, gdyż Atoll pozwala muzyce ujawnić podskórną dynamikę, dzię- ki której dźwięk staje się zajmujący. Masa i barwa fortepianu są odbierane jako naturalne, przynajmniej jak na tę ekscentryczną interpretację. Nie było się do czego przyczepić i wysłuchałem płyty w całości.
„Baroque duets” w wykonaniu duetu Battle & Marsalis wprowadziły do równania nowy element – głos ludzki. Odtworzenie średnich tonów w wykonaniu Atolla to bardzo udany spektakl. Przyjemna barwa, swoboda, gładkość, choć tam gdzie trzeba, przenikliwość – wszystko to składało się na bardzo miły wieczór. Trąbka Wyntona Marsalisa uwijała się wokół głosu Kathleen Battle z imponującą zręcznością. Klawesyn z tyłu tworzył jedynie delikatny akompaniament. Można by chcieć nieco wię- cej masy dla tego instrumentu, ale tak jest w tym nagraniu, więc trudno narzekać, że wzmacniacz nie dodał nic od siebie.
Płyta zespołu Dino Saluzziego „Cite de la musique” zabrzmiała z dobrą masą instrumentów, natomiast lekkie zubożenie zaobserwowałem w przestrzenności. ECM-owe powietrze było nieco gęstsze niż przy moim wzmacniaczu. Nie twierdzę, że wyszło to nagraniu na niekorzyść, ale takie lekkie organiczne dopalenie było odstępstwem od oryginalnego brzmienia. Poza tym, słuchało się bardzo dobrze. Wyjątkowo przyjemny okazał odsłuch płyty ze ścieżką dźwiękową do „Niebezpiecznych związków” zespołu Arta Blakeya. Plastyczne średnie tony, dobrze oddane instrumenty dęte i dynamika podkre- ślająca pracę perkusji lidera mogły się podobać. Płyta, której można słuchać na okrągło i sprzęt, który pomógł jej się pokazać z najlepszej strony. Nie było wprawdzie ekstra szczegółowości i atomowego kułaka, ale to nagranie ich nie potrzebuje. Akademicka piątka.
Następnie zabrałem się za wytwórnię Alpha i płytę „La Tarantella” (zespół L’Arpeggiata, którego miałem kiedyś przyjemność wysłuchać na koncercie). To dynamiczne nagranie zostało przedstawione z dużą ilością szczegółów, blaskiem i wykopem. Naturalne ciepło i inne zalety Atolla dobrze się sprawdziły w tej audiofilskiej rejestracji.
Pozostając w kręgu dorobku tej samej wytwórni, wysłuchałem jeszcze koncertu klawesynowego Bacha BWV 1052 z płyty „Concert avec plusieurs instruments 1.”, nagranej przez Cafe Zimmermann. Moje wymagania rosną wraz z instrumentarium, ale wciąż nie było skuchy. Sprzęt radził sobie bardzo dobrze, mimo że nie dysponuje potężnym uderzeniem, które czasem zdarzało mi się usłyszeć na tej efektownej płycie. W sumie słusznie, bo dźwięk wydawał się wtedy lekko podrasowany. Atoll odrobinę zmniejszył jego skalę, ale zachował mikrodynamikę i barwę, czyniąc wydarzenie zajmującym.
Przesłuchałem wiele płyt, jednak ważniejszy wydaje mi się fakt, że miałem możność poobcować z tym wzmacniaczem około miesiąca. Grał on u mnie na okrągło. To znacznie ułatwia wyrobienie sobie opinii o sprzęcie. Mogę go zatem scharakteryzować jako dobry barwowo, dobry dynamicznie w skali mikro, dość szczegółowy, z dynamiką makro na czwórkę, muzykalny oraz tani jak na swoje możliwości i klasę wykonania.
Dla mnie to hit, perełka dla audiofila i melomana. Solidny sprzęt nastawiony na dawanie przyjemności ze słuchania. Żeby uzyskać wyraźną poprawę brzmienia, trzeba by szukać wśród najlepszych wzmacniaczy z okolic 10000 zł.
Alek Rachwald
Nie miałem dotąd okazji słuchać produktów Atolla. Z tym większym zainteresowaniem przyjąłem propozycję opisania wzmacniacza dzielonego.
Odsłuch koncentrował się na klasyce (Rachmaninow, Czajkowski, Vivaldi, Mozart) i jazzie (Keith Jarrett Trio, Esbjorn Svenson Trio, Patricia Barber, Diana Krall).
System prezentuje brzmienie o ocieplonym charakterze i może sprawiać wrażenie spowolnionego. Za efekt odpowiada zaokrąglony najniższy zakres, któremu brakuje wyraźnie zarysowanych konturów. Nie ciągnie się jednak w nieskończoność i nie brak mu kontroli. Schodzi przy tym naprawdę nisko. Czasami bardziej odczuwa się go ciałem, niż słyszy. Jest to wyraźnie zauważalne na dwóch pierwszych utworach z partią kontrabasu z płyty „Companion” Patricii Barber. Więcej tu pudła rezonansowego niż drgania strun. Osoby, które oczekują szybkiego, punktowego i może nieco suchego basu, mogą się poczuć zawiedzione. Nie będzie to system dla nich.
Górny zakres pasma jest wyraźnie zarysowany. Stroni od natarczywości czy nieprzyjemnej ostrości. Można powiedzieć, że jest kulturalny, oddany z najlepszą lampową manierą; nieco schowany w tle. Uderzenia w blachy perkusji na płytach tria Keitha Jarretta wydawały się nieco cichsze niż zwykle, ale były dźwięczne i wybrzmiewały bogato. To duży komplement. Słuchanie fortepianu czy skrzypiec też nie powodowało niemiłych odczuć. Nie pojawiały się szorstkość ani szklistość.
Przez ogólnie ocieplony charakter Atolla średnica jest plastyczna, nasycona, a przy tym rozdzielcza. Płynnie się komponuje z charakterem skrajów pasma. Jest z nimi sklejona bez śladu i nadaje brzmieniu przyjemny charakter. Barwa instrumentów, zwłaszcza tych potra)ących zagrać ostro, zostaje dyskretnie wygładzona. Z pewnością przypadnie do gustu odbiorcom nie rozkładającym brzmienia na czynniki pierwsze.
Jeśli miałbym oceniać końcówkę mocy i przedwzmacniacz oddzielnie, to końcówka nadaje brzmieniu )rmowy charakter, bez względu na podłączony preamp. Efekt powtórzył się zarówno z tranzystorowym Zagra Kulesza, jak i lampowym Audio Electronics AE-3 MK II. Przedwzmacniacz natomiast jest bardziej neutralny i przejrzysty; właściwe bez zde)niowanego charakteru.
Na koniec sugestia. Jeśli ktoś poszukuje neutralnie brzmiącego systemu, doradzałbym łączenie Atolla z głośnikami o raczej jasnym charakterze, z wyeksponowaną górą pasma i twardym, suchym basem. W ten sposób powstanie dobre zestawienie. Szczerze polecam.
Jerzy Mieszkowski
ATOLL STREAMER
Polecamy darmową aplikację na smartfony z systemem Android lub iOS, która daje możliwość obsługi streamerów Atolla. Atrakcyjny i intuicyjny interfejs zapewnia łatwość i wygodę użytkowania.