Przedwzmacniacz gramofonowy Gram Amp 3 Fanfare / GREEN (dla wkładek MC) W przedwzmacniaczu Fanfare zastosowano technologię głowic magnetofonów szpulowych - dawniej często używaną w studiach nagraniowych, Jak i w innych preampach GS wdrożono technikę szerokopasmową (wideband preamp technique) przy pomocy której zniekształcenia generowane przez winyl i jego rowki są umieszczane "z tyłu" miksowanego materiału pozwalając w tym samym czasie muzyce swobodnie się uwalniać. Dzwięk staje się "otwarty", przestrzenny i transparentny. Na tej zasadzie "szorstkość" wielu wkładek typu MC zostaje ograniczona. Dzieląc wiele z innowacji zastosowanych w znakomitym modelu phonostage'a Era Gold V - model ten nie zyska przychylności tych, którzy preferują brzmienie CD ! Zaprojektowany został specjalnie do analogowego soundu płyty winylowej. Pasuje do wkładek MC o niskim napięciu wyjsciowym w przedziale 0,2 - 1 mV.

Opinia p. Roberta - klienta naszego sklepu: Jak już zdążyłem się pochwalić, stałem się szczęśliwym posiadaczem gramofonu. Ponieważ mój wzmacniacz (a konkretniej amplitunerzątko) nie ma wbudowanego pre gramofonowego, musiałem również od razu zdecydować się na taki zakup. Tu postanowiłem dać szansę dwóm urządzeniom. Jedno to Moon LP3 a drugie to Graham Slee Gram Amp 3 Fanfare. Niestety jedno z tych pre musiałem oddać. Piszę niestety, bo najchętniej zostawiłbym obydwa. Ale to może za chwilę. Zacząłem od Grahama. Już w Hi Fi Clubie, gdzie przytargałem preampy ze sobą, wpięty między Scouta a dzielne Maki zagrał bardzo ładnie. Nie robiliśmy jakichś wielkich porównań, ale zdecydowanie nie zmulił tego systemu. Duży plus. W domu też zacząłem Grahamem. Grał pięknym basem. Wkładka dopiero się zaczynała rozgrzewać, więc góry praktycznie nie było. Moon na świeżej wkładce trochę "mulił". W zasadzie byłem zdecydowany na Grahama, ale...... Ale zaczęła się docierać wkładka i z każdą kolejną płytą przewaga Fanfare malała w oczach. Okazało się że granie średnicą, co jest domeną Moona, wypada całkiem nieźle zwłaszcza na gorzej zrealizowanych płytach. Graham zaczął uwypuklać sybilanty i szeleścić. I praktycznie byłem w tym momencie zdecydowany na Moona. Jednak docieranie się wkładki to nie jest proces, który idzie w jednym kierunku. Góra, która pojawiła się i początkowo kłuła w uszy, po jakimś czasie zaczęła się cywilizować. I wtedy stawka preampów wyrównała się. Przełączałem kabelki, zmieniałem płyty i byłem (i w zasadzie nadal jestem) w kropce. Na jednych płytach Moon pięknie dosładza i ociepla, znowu na innych Graham wydobywa detale których z Moona w ogóle nie słychać. Co robić? Na szczęście była między tymi preampami jedna różnica, która pomogła mi dokonać wyboru. Była to różnica ... ceny. Fanfare jest zdecydowanie tańszy i to on u mnie został. Z wielkim żalem odwiozłem Kanadyjca.